poniedziałek, 5 czerwca 2017

Witamina E najważniejsze (głównie o tokotriennolach)

Witamina D to tokoferole i tokotrienole alfa, delta, gamma...
 Delta tokotrienole wykazują własności, które prowadzą do takiego stanu powierzchni tętnic jak „patelnia pokryta teflonem".
Wykazano, że połączenie Koenzymu Q10 i tokotrienoli jeszcze lepiej wpływa na uregulowanie ciśnienia tętniczego. Również bez żadnych skutków ubocznych. Ten sam efekt można osiągnąć stosując witaminę K2, D i A.
Tokotrienole spowalniają wzrost komórek nowotworowych takich jak komórki nowotworu piersi, wątroby, prostaty, skóry, trzustki, jelita grubego, płuc, krwi, węzłów chłonnych, szyjki macicy i nerwów podczas gdy tokoferole takiego działania nie wykazują.
Delta tokotrienol jest najskuteczniejszym składnikiem witaminy E powodującym zmniejszenie rozmnażania się komórek nowotworowych i wpływał na wywołanie procesu apoptozy czyli tego, o co nam najbardziej chodzi w walce z nowotworem. Delta tokotrienole hamują wzrost nowotworu trzustki, blokują podział jego komórek. Podobnie działają w przypadku nowotworu wątroby poprzez wywoływanie apoptozy, czyli naturalnej śmierci komórki.
Tokotrienole działają też przeciwzapalnie. Stany zapalne sprzyjają powstaniu wielu innych chorób, a w zasadzie prawie każda choroba przebiega z większym lub mniejszym stanem zapalnym.
Tokotrienole wykazują działanie hamujące na powstawanie nowych naczyń krwionośnych jakie usiłuje sobie zbudować nowotwór. Jeśli zachodzi potrzeba obniżenia poziomu trójglicerydów, cholesterolu lub kiedy mamy do czynienia z nowotworem, wtedy jest bardziej korzystnie używać samych tokotrienoli bez lub z małą ilością tokoferoli. W tych przypadkach tokoferol przeszkadza. Oznacza to, że tokotrienole i tokoferole powinny być brane oddzielnie, np. z odstepem ok. 8 godzin. Zaleca się wtedy, aby tokoferole brać rano, a tokotrienole z wieczornym posiłkiem ze względu na to, że organizm człowieka produkuje największą ilość cholesterolu około północy. W przypadkach stosowania witaminy E w postaci kremu na skórę, tokoferole nie zaburzają działania tokotrienoli i wtedy występuje ich działanie lepsze, kiedy są razem niż oddzielnie.
Bezpieczna dawkę tokotrienoli dla człowieka określono na 200 do 1000 mg.

sobota, 3 czerwca 2017

Suplementacja w chorobach nowotworowych

Witamina B17 (amigdalina) ekstrakt pestek moreli, wyekstrahowana przez E.Krebsa jra (znany cykl Krebsa, oddychanie tlenowe, cykl kwasów trójkarboksylowych, produkcja ATP w mitochondriach, warto też kupić książkę G.Edward Griffin – Świat bez raka)

Naukowcy Mc Donald (chirurg) i Garland (radiolog) na usługach MSKCC, prywatnego laboratorium zależnego od Rockefellerów, spreparowali tzw. Raport Kalifornijski (na podst. cudzych opracowań 1953r.) mającą na celu dyskredytację tej witaminy w oczach społeczeństwa, strasząc cyjankiem powstającym z tej witaminy (dlatego na opakowaniach pestek moreli jest napisane 1-2 pestki dziennie, a przecież można nawet 30, profilaktycznie podaje się ok. 1 pestka na 5 kg masy ciała dziennie).

W komórkach nowotworowych (głównie) znajduje się enzym glukozydaza, który „tnie” wit. B17 na 2 glukozy, benzaldehyd i cyjanek. Cyjanek i benzaldehyd tworzą razem zabójczą mieszankę dla komórki nowotworowej. W jamie ustnej i zdrowych komórkach tego enzymu jest ok. 3000 x mniej!!! więc nic nam nie grozi. Np. małpy rozłupują pestki i wyjadają nasiona, a te które tego nie robią chorują na zęby i zdychają. Ta niewielka ilość cyjanku w jamie ustnej zabija bakterie próchnicy i zabija bakterie chorobotwórcze w przewodzie pokarmowym. Cyjanek, który powstał w komórce nowotworowej, a wyszedł poza jej obręb do tkanki zdrowej, zostaje przekierowany przez enzym rodanaza do cyjanokobolaminy (wit. B12, patrz stary podręcznik Biochemii – Harpera, w nowym brak wzmianki na ten temat!!!)

B17 można kupić w tabletkach 500mg lub kapsułki 250mg – zalecana dawka ok. 1 g dziennie). W stanach zaawansowanych należy sprowadzić letril (polski 1g (op.30 g 2000zł), meksykański 3g – fiolki (op. 30g – 500zł) i podawać dożylnie we wlewach z glukozą. E.Krebs jr wyekstrahował także wit. B15. która wpływa na lepsze wykorzystanie tlenu dostarczanego z krwią przez tkanki obwodowe (podobnie solcoseryl czy guarana), można je stosować przy owrzodzeniach troficznych, trudno gojących się ranach.

Ponadto przy nowotworach włączamy A+D3, cynk i selen (niehelatowe), K2 MK-7, wit. E (2400 na dobę!), preparat z chrząstki rekina, wit. C (najlepiej wlewy dożylne jako ascorbinian sodu – prducent niemiecki). (Ludzie na kacu dostawali kiedyś glukozę, kokarboksylazę i wit. C, co stawiało ich na nogi. Medycyna rockefelerowska w ślad za holistyczną też teraz zaczyna mówić, żeby np. testosteron podawać przy przeroście prostaty).

Jeżeli decydujemy się na chemioterapię, to stosując ją razem z insuliną, możemy podawać zaledwie 1/10 dawki, która dotrze i tak do komórki, więc po co dawać 10 x więcej tego toksycznego leku – badania te opublikowano przecież parę lat temu w czasopismach międzynarodowych ?!!! Suplementacja witaminowa (wspierająca układ odpornościowy!) nie przeszkadza w chemioterapii. Nie zapominajmy też o oleju CBD. Działa on p/depresyjnie, p/bólowo i poprawia apetyt, działa p/wymiotnie. Nie trzeba podawać Metoclopramidu! (dr Hubert Czerniak)

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Co na tzw. "grypę" i nie tylko?

Antybiotyk tylko na zapalenia bakteryjne (których jest b. mało - np. angina biała z dużymi czopami, nie z czerwonym gardłem, czy kaszką, bo ta jest wirusowa i antybiotyki wtedy nic nie pomogą). Jak mamy temp. 38 to dobrze!, bo zaczynamy produkować interferon i wtedy organizm zwalcza chorobę.
Szczepienia często powodują, że dzieci chorują na zapalenia płuc bez gorączki, a to jest dla człowieka niedobre. 
Alternatywą dla antybiotyku są witaminy pobudzające układ odpornościowy. 
Zbadaj przede wszystkim poziom witaminy D3 25 OH (badanie niestety nie refundowane). Poziom powinien być 60 - 100. Brać trzeba jak już wspomniałem na własnym przykładzie najmniej 10 000 jednostek dziennie (są sytuacje [nowotwory] gdy bierze się 1 000 000 kontrolując poziom 25 OH - patrz podręcznik Podstawy farmakologii prof. Kostkowskiego). Odpowiada ona za funkcjonowanie ok. 3000 genów.
Jedna witamina cię nie uzdrowi, gdyż metabolizm człowieka wymaga całego kompleksu witamin. D3 potrzebuje wit. A do współpracy. Warty polecenia jest roztwór wodny wit. A+D3 ze względu na sposób wchłaniania (nie przedawkujemy wit. A). Witamina E 300 1 kaps. dziennie, w chorobach cięższych 3 x 2 kapsułki. Taka dawka na receptę. Ponadto selen i cynk (ten ostatni szczególnie dla mężczyzn). Dostępne bez recepty, po 15 mg 2 x dz. (nie chelaty! bo absorbują metale ciężkie, których ilość może wzrosnąć wraz z pożądanym pierwiastkiem). Zestaw witamin B compositum dobry jest polski preparat b.rec. Wit. K2 MK-7, która m/in dokonuje relokacji wapnia z tkanek miękkich do kości. W ten sposób doskonale leczy się osteoporozę. Witamina C kupujemy w sklepach ekologicznych, czysty proszek, bo jedynie wtedy, będziemy w stanie przyjąć większe kilkugramowe dawki (zwykłe tabletki w dużych il. mogą wywoływać odruch wymiotny - masa tabulette). 1kg - 39,99 zł. Jak już wspominałem w sytuacjach silnych infekcji (wszelkiego typu) podajemy 1 płaską łyżeczkę (lub więcej) co godzinę, aż do osiągnięcia progu tolerancji jelitowej, t.j. rozluźnienia stolca, co jest sygnałem, że dostarczyliśmy właściwą w danej sytuacji ilość. Ale nie przerywamy podawania, tylko zmniejszamy nieco dawkę, żeby rozwolnienia nie było. Kontynuujemy przez dłuższy czas, aż do ustąpienia infekcji, jeszcze przez 24 - 48 h. Przy okazji podawanie wit. C starszym osobom ułatwia im wypróżnianie się, bo mało się ruszają z reguły na co dzień. 

https://www.youtube.com/watch?v=rG54BXYbRss

 

niedziela, 26 marca 2017

IPP - a może lepiej znaleźć przyczynę?

Może to i komuś z was pomoże. Poczytajcie.
      Przed wielu laty na skutek wykrycia u mnie podczas badania tęczówki oka przewlekłego nieżytu żołądka rozpocząłem kurację. Ale może kilka słów o objawach. Żadnej zgagi, peczenia, palenia w żołądku nie czułem. Raczej od czasu do czasu uczucie pełności, nieco odbijania, raczej coś w rodzaju niestrawności, ale bez wymiotów, stany niepokoju. 
      Najpierw dwukrotnie w pewnych odstępach czasu przez szereg dni zażywałem balsam szostakowskiego. Jakiejś specjalnej poprawy nie odczułem, po pewnym czasie problem powrócił. Objawy zawsze te same. Minęły chyba dwa lata. Ponownie badanie tęczówki i cały czas ten nieżyt, a do tego jakaś nerwica. No nie dziwcie się, bo człowiek się niepokoi. 
      Idę z problemem do lekarza ogólnego i sugeruję poddanie się gastroskopii, bo może to helikobakter pyllori. 
Robię gastroskopię, jest lekkie zapalenie żołądka i opuszki dwunastnicy. Lekarz ogólny zapisuje Controloc 40 na 3 miesiące. Po tym czasie pyta, czy czuję się lepiej, mówię że tak. Zapisuje na kolejne 3 miesiące. Przychodzę po tym czasie, czuję się lepiej, ale lekarz zapisuje mi kolejną partię na 6 miesięcy, mówiąc, że to tak trzeba co najmniej przez rok. Godzę się z tym faktem, bo przecież lekarz nie od dziś leczy, to chyba wie co mówi. Wracam zadowolony, bo mam przecież osłonę. No trochę to kosztuje, ale co tam. Leczę się przecież, a to przecież musi kosztować. Cały czas jednak mam nadzieję, że jak się przeleczę, to kiedyś się to skończy.
      Mija rok. Lekarz pyta jak się czuję. Dobrze. Pyta, czy chcę jeszcze tabletki. Mówię, że nie wiem. To pani doktor proponuje, zapiszę panu ze trzy opakowania w razie czego.
Próbuję odstawić IPP (inhibitor pompy protonowej). Mija może pół roku. Tak jakoś nie bardzo się czuję, dostaję "działkę" na trzy miesiące. Biorę. Po trzech miesiącach kolejną, bo wolę brać. Mija następny rok częściowo na tabletkach z przerwami. Po trzech latach trzeba by zrobić kontrolną gastroskopię, tym bardziej że dolegliwości okresowo się pojawiają i niepokoją. Przecież przewlekły stan zapalny to nie jest nic dobrego. 
      Robię gastroskopię. Nic takiego. Lekkie zapalenie żołądka, ale też jakaś przepuklina przełyku. Pani gastrolog, nie zapisuje mi jednak IPP tylko jakieś inne cudo do ssania, na refluksowe zapalenie przełyku. Ma to, w sytuacjach gdybym miał zgagę (a przecież nigdy nie miałem), stworzyć taką barierę zobojętniającą na powierzchni jeziorka żołądka, jak udało mi się doczytać potem. Zapytałem pani gastrolog, bo wtedy po raz pierwszy po trzech latach do takiej specjalistki trafiłem, czy mam szansę kiedyś się tych problemów pozbyć (o to by mi przecież najbardziej chodziło). Pani doktor odparła, że to tak już będzie, raz lepiej, raz gorzej. Bardzo mnie to "uradowało".
      No poszedłem sobie stamtąd. Oczekiwałem zgagi, bo przecież mam teraz refluksowe zapalenie. Może tam kiedy raz czy drugi odczułem kwaśność i zacząłem sobie ssać to cudo. Wiecie, żadnej rewelacji. To chyba nie działało. No ale kogo tu teraz pytać. Następna wizyta u gastrologa po paru miesiącach czekania, chyba że prywatnie. Jakoś tam sobie żyłem, raz lepiej raz gorzej, uciekając się okresowo do IPP kupowanego bez recepty w aptece, a czasem na receptę. Bo jak idziesz do lekarza, a miałeś kiedyś zdiagnozowane zapalenie żołądka, to wystarczy, że powiesz, że potrzebujesz lek i na 2-3 miesiące dostajesz receptę bez problemu. Dodam jeszcze, że przepisywano mi lek na nadkwasotę, ale kwasowości żołądka z żaden sposób nikt mi nie zbadał. Czasem piłem wodę Zuber.
Minęło chyba 5 lat. Idę do gastrologa prywatnie. Robię gastroskopię. Znowu lekki nieżyt. Dostaję IPP 40. Zalecenie brania przez 3 miesięce, a potem stopniowo wygaszać jak się poczuję lepiej. Uważać co jem, nie jeść słodkiego, gazowanego, takie tam ogólne zalecenia, nie jeść tego co zakwasza. Wśród objawów od 3 lat miałem dość intensywne gazy. Dostałem tabletki, jakiś suplement z kwasem masłowym na to. I tak się męczyłem, bo nikt mi niczego więcej nie poradził.

Od paru miesięcy wziąłem się za siebie sam. Stwierdziłem, że ja chyba za dużo i za często jem. Postanowiłem dać żołądkowi odpocząć. Zamiast zalecanych mi przez lekarzy częstych posiłków (jadałem ich 6-7 dziennie) i picia dużo zwłaszcza wody, zmniejszyłem ich ilość do 4-5. Miedzy posiłkami staram się już nic nie jeść, żeby żołądek trawił tylko jeden posiłek. Staram się podczas jedzenia nic nie pić, żeby nie rozcieńczać kwasów żołądkowych (a przecież brałem IPP na ich zobojętnienie), żeby po prostu dobrze trawić.
Pierwszy posiłek rano odbywam nie zaraz po wstaniu o 6.00, tylko ok.9.00 rano więc mam ok. 10 h przerwy w jedzeniu.  Na czczo zazwyczaj tylko szklanka wody z solą (szczypta) kłodawską (mikrolelementy!). Przed śniadaniem jakaś herbata. I śniadanie. Po ok 1,5 h coś do picia, nierzadko tylko woda z solą. I wiecie co. Mój żołądek chyba mnie polubił. IPP bym już raczej nie brał. Zgagi jak nie miałem, tak nie mam. Jak zrobiłem sobie ze dwa razy na czczo test z sodą oczyszczoną, to nie odbiło mi się, więc gdzie ta nadkwasota, na którą latami brałem IPP?!!!
I niech tak chociaż zostanie. Jak mi się uda, to zmodyfikuję dietę tak, aby jeść głównie to, co naprawdę jest wartościowe. Ale nad tym trzeba popracować... A tak w ogóle, to człowiek lubiący jeść powinien wiedzieć, że każdy posiłek uruchamia w organizmie całą maszynerię, lawinę reakcji chemicznych, co można porównać do stanu zapalnego. A przecież nie musimy wcale tak dużo jeść. Ważniejsze jest co jemy! Czasem lepiej nie jeść, tak to jest... Smutne co? Nie dla tych, którzy oczekują dobrego samopoczucia. Czy jakiś czas po jedzeniu czujesz się dobrze, czy tylko w trakcie? :-)

środa, 22 marca 2017

Na temat I debaty lekarzy z naturoterapeutą

Wczoraj 21 III na antenie Radia Katowice odbyła się debata na temat zdrowia, w której odważyło się wziąć udział pięciu lekarzy oraz jeden przedstawiciel tzw. medycyny komplementarnej. Oto co postanowiłem napisać w swoim komentarzu, który wysłałem do rozgłośni w Katowicach.
"Wyrażam wdzięczność, za odważne podjęcie tematu zdrowia nas wszystkich na antenie Radia Katowice w dzisiejszej debacie. Sam ten fakt, jest rzeczą bezprecedensową, bo oto spotkały się publicznie po raz pierwszy dwa środowiska, o których daleko idącym współdziałaniu marzy wielu z nas pacjentów, dla których skuteczność leczenia, doprowadzająca do wyleczenia jest rzeczą najważniejszą. Zachęcam do dalszych tego typu rozmów, może bardziej dotyczących tylko jednego zagadnienia, a nie dotykania wielu problemów jednocześnie. Każde wypowiedziane zdanie, powinno znaleźć należytą argumentację. Niestety nie było to możliwe w czasie dzisiejszej debaty. Była ona bardzo ważna, ponieważ pokazała, jak bardzo rozmijają się opinie lekarzy (tych będących w studiu, przekonanych o tym, iż robili, robią i będą robić wszystko dla swoich pacjentów, żeby im pomóc) z doświadczeniami wielu ciężko chorych, przewlekle czyli "nieuleczalnie" chorych. Marną pociechą jest usłyszeć zapewnienie lekarza, że ten jest z pacjentem do jego (jakiegokolwiek) końca. Chciałoby się usłyszeć od ludzi nauki, że są otwarci na wszystko, co pozwoliłoby na dalszy postęp medycyny. Żaden naukowiec, żaden lekarz nie powinien nigdy uznać, że wie wszystko i że zrobił wszystko. To ktoś, kto jest otwarty, kto nigdy nie przestaje poszukiwać dopóki choć jeden człowiek jest chory i jest tym, któremu nie tylko podajemy leki, ale którego najmocniej jak się da pragniemy wyleczyć. Tylko wtedy gdy nieustannie poszukujemy nowych rozwiązań, które nawet gdyby miały trwale wyleczyć tylko jedną osobę, będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy to, co powinniśmy byli jako lekarze. Tylko wtedy, "medycyna będzie sztuką wykonywaną metodami naukowymi" jak to pięknie wyraził pan profesor. Aby tak się stało, oczekujemy, iż nasi kochani lekarze, naprawdę za takich ich uważamy, z naukową uwagą zaczną przyglądać się tym wszystkim "szarlatańskim" metodom, które zadziałały, że dojdzie do rzetelnych badań klinicznych, skoro podparcie naukowe a nie sprawdzona praktyka liczy się najbardziej. To trzeba zrobić uczciwie i z poświęceniem godnym człowieka - naukowca. A może łatwiej byłoby zapoznać się z pracami naukowymi już istniejącymi?

Mam głęboką nadzieję, że do osiągnięcia tego celu, przysłuży się Państwa Rozgłośnia w Katowicach, która zapoczątkowała ten bardzo trudny i tak potrzebny dialog różnych środowisk. Gratuluję prowadzącym i bardzo dziękuję!"

https://www.youtube.com/watch?v=DdFCjdUL6V4

niedziela, 12 marca 2017

Jak bronią się potentaci?

Piszę to wszystko, bo trochę (ba! nawet badzo) będzie mi żal, jeśli moi bliscy i znajomi, a tak naprawdę każdy człowiek, dozna (niepotrzebnych przecież) cierpień i strat finasowych, jeśli nie podzieliłbym się tego rodzaju wiedzą. Wiem też dobrze (i nie zamierzam się z tego powodu zamartwiać, bo szkoda też mojego zdrowia), że część moich czytelników z góry zakłada, że oni sami (i ich lekarze) wiedzą najlepiej, jak się leczyć. Na wszystko są przecież tabletki (z dziesiątkami poważnych skutków ubocznych), są maści i kropelki (ile z nich zadziałało na skórę czy oczy?) i są w razie czego ostre noże chirurga czy promienie radiologa. Nie mówię, że nie, ale często są bezpieczniejsze metody, od prawdziwego zapobiegania począwszy po leczenie przyczyn (zamiast skutków chorób), w tym leczenie układu immunologicznego.
I tu od razu przechodzę do sedna. Zdaje się, że medycyna akademicka (onkologia zwłaszcza) ostatnio podchwyciła (o 50 lat za późno) temat "immunoterapii". To bardzo dobrze, ale znowu zmierza trochę nie tędy, ponieważ często proponuje się stymulację skomplikowanego układu odpornościowego człowieka tabletkami, a jakże! Przemysł farmaceutyczny jakoś musi się przecież bronić, bo najważniejszy jest zysk. Więc aplikuje się syntetyki, "tabletki na odporność", manipulując wrażliwym układem stworzonym przez naturę. A ten układ akceptuje niestety tylko środki naturalne, więc uważajmy, co nam się proponuje. Ale do tego potrzeba myślenia. Myśleć musimy my sami, ale najlepiej by było, żeby wyręczyli nas w tym "strażnicy naszego zdrowia" - nasi lekarze, do których przychodzimy po pomoc. Mechanik ma obowiązek tylko dobrze dokręcić śrubkę, żeby nam się silnik nie rozleciał, czy żeby koło nie odpadło. Lekarz to o wiele więcej, to "diagnosta i mechanik" organizmu człowieka. Człowiek jest tworem Natury, która stworzyła też naturalne sposoby ochrony jego życia, dlatego trzeba iść przede wszystkim w tym kierunku. Zachęcam do zdobycia podstawowej wiedzy o nieszkodliwych terapiach przez nas pacjentów, bo o naszych drogich lekarzach (naprawdę bez nich niewiele możemy w trudnych przypadkach) nie powinienem przypominać, zanim pójdziemy ślepo za tymi, którzy podsuną nam swoje znowu cudowne i genialne syntetyki. Bądźmy czujni.